Oczekiwania kontra rzeczywistość, czyli nasze 1. urodziny

Minął rok. Minął rok, a my wciąż pamiętamy tę ekscytację i lęk. Nasz sklep był nowiusieńki. Opcja “dodaj do koszyka” nigdy nie używana. Nazywają internet miejscem spełniania marzeń, i tak jest. Naprawdę czasem tak jest.

Był 2 grudnia 2019 roku. Po wielu tygodniach ustawiania naszego sklepu internetowego (co było dla nas nowością) i tworzenia opisów w końcu mogliśmy pokazać go światu. Z kieliszkami prosseco dumnie obserwowaliśmy, jak pierwsze osoby pojawiają się w naszym sklepie.

Na pierwsze zamówienie czekaliśmy 2 tygodnie. Był to dla nas szok – nagle, zupełnie niespodziewanie ktoś zamówił Króliczka Pomocniczka! Ależ to była dla nas radość. Z niecierpliwością czekaliśmy na kolejne zamówienia. I czekaliśmy 3 miesiące.

Mieliśmy wielkie plany – na początku kwietnia mieliśmy być na naszych pierwszych targach, a w maju mieliśmy zaplanowane stoisko na jednych z największych targów w branży. Pandemia skutecznie storpedowała te plany. Ale jednocześnie dała nam “szansę” – wprowadziliśmy do sklepu maseczki, bo liczyliśmy, że maseczki w koty czy dinozaury będą dla ludzi choć promyczkiem słońca w tych ponurych czasach.

I mieliśmy rację. Maseczki sprzedawaliśmy praktycznie po kosztach, a 1 zł ze sprzedaży przekazywaliśmy na zbiórkę na zakup sprzętu dla szpitala z naszej miejscowości. W końcu stało się to, o czym marzyliśmy – zamówienia spływały, a my pracowaliśmy do nocy. Cieszyliśmy się, że możemy dołożyć swoją cegiełkę do walki, którą wtedy wszyscy podjęliśmy. Ale gdzieś z tyłu głowy wiedzieliśmy, że ten przypływ zamówień jest tylko chwilowy.

I znowu mieliśmy rację. Maseczkowy szał minął, ale los postanowił dać nam kolejną szansę – targi online. Nagraliśmy wideo, w którym opowiadaliśmy o naszych produktach. Czekaliśmy z niecierpliwością, co się wydarzy. Ale nie wydarzyło się nic. To skłoniło nas do refleksji – może robimy coś nie tak? Przecież nasze produkty są wspaniałe, ludzie powinni się na nie rzucać jak na promocje w Lidlu. O co chodzi?

Z pomocą agencji marketingowej przeprowadziliśmy audyt, który był dla nas kubłem zimnej wody lub jak zderzenie z górą lodową, kontynuując metaforę Titanica. Wszystkie nasze błędy wypisane czarno na białym raniły niczym ostrze noża. Brak brandingu. Sklep, który nie funkcjonuje tak jak powinien. Brak jednolitej kolorystyki. Słabej jakości zdjęcia. I wiele, wiele innych.

Do najważniejszego błędu doszliśmy sami – byliśmy skupieni tylko na sprzedaży naszych produktów, zapominając, że ci, którzy mieliby od nas kupować, to ludzie z krwi i kości, którzy nie kupują tylko dlatego, że my wrzucimy jakiś post na Facebooka.

Mogliśmy się wtedy poddać. Porzucić nasze nadzieje. Ale postanowiliśmy zawalczyć. Dzięki kursom od dziewczyn z Nieszablonowy Shablon i Dwa słowa zaczęliśmy zupełnie inaczej patrzeć na nasz biznes. Zaprojektowaliśmy spójny, graficzny branding, do którego stworzyliśmy teksty, które w końcu przestały być sprzedażowe, a stały się bardziej empatyczne. Poświęciliśmy dwa miesiące naprawdę ciężkiej pracy i na początku września pojawiliśmy się na kolejnych targach online. Tym razem przygotowaliśmy prezentację, w której postawiliśmy na edukację rodziców. Mówiliśmy o tym, dlaczego dziecko powinno leżeć na podłodze oraz jak wspierać jego samodzielność. Przyniosło nam to sukces w postaci kilku zamówień. 

Od tego czasu postanowiliśmy pójść w trochę innym kierunku – skupić się na edukacji rodziców, dostarczając im wiedzę, która nie zawsze jest dostępna w sieci. Oczywiście to, o czym mówimy, wiąże się z naszymi produktami. Ale wolimy dawać wartość, niż być kolejnym sprzedawcą, który nachalnie wciska każdemu swoje produkty.

Teraz, po roku działalności, patrzymy na wszystkie nasze błędy ze śmiechem i zażenowaniem. Widzimy, że nasza praca przynosi efekty. Wiemy już, jak trudne są realia działalności internetowej i że nie jest to eldorado, w którym każdy odnosi sukces, jak nam się wcześniej wydawało.

To, co motywuje nas do dalszej pracy, to przede wszystkim opinie tych, którzy nam zaufali. Skaczemy ze szczęścia, gdy piszą do nas rodzice, którzy w końcu znaleźli matę odporną na kocie pazurki. Albo ci, którzy nareszcie mają bezpieczny i stabilny kitchen helper. Po prostu cieszymy się, że mogliśmy komuś pomóc.

Motywuje nas też pewność do naszych produktów. Używamy ich na co dzień, przetestowaliśmy je chyba w każdych możliwych warunkach i wiemy, że to prawdziwi pomocnicy dzieci i rodziców. W końcu projektowaliśmy je na własne, konkretne potrzeby.

Nie wiemy, jaka będzie nasza przyszłość. Ale w obecnych czasach nikt tego nie wie. Jesteśmy jednak dumni z tego, że po roku nadal istniejemy. Jesteśmy dumni i z sukcesów, i z porażek, bo każda nauczyła nas zwracać uwagę na inne rzeczy. Nasza misja pozostaje taka sama – pokazać rodzicom, jak mogą wspierać prawidłowy rozwój i samodzielność ich dzieci.

A teraz, kieliszkami prosseco, wznosimy toast za tych, dzięki którym nadal tu jesteśmy. Za naszych klientów, za tych, którzy lajkują nasze posty, czytają wpisy blogowe, oglądają prezentacje na targach. Za autorów kursów, dzięki którym wiemy to, co wiemy. Za naszych rodziców, którzy zajmują się Amelką, byśmy mogli pracować. Za nasze koty, które zawsze chętnie testują wszystkie produkty. Za Amelkę, która jest naszą inspiracją, modelką, testerką i siłą. No i za nas samych – za to, że nadal tu jesteśmy.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Przewiń na górę